piątek, 24 kwietnia 2020

Śledztwo na kwarantannie czyli jak znaleźć coś na podstawie w zasadzie niczego

Dość długo mnie tu nie było, ale jestem.

Był w moim życiu taki epizod, kiedy prowadziłem zajęcia na UW. Były to m.in. zajęcia z informacji naukowej, gdzie, między innymi, miałem za zadanie nauczyć studentów szukać informacji w Internecie. Nie mnie sądzić czy się udało, niemniej jakieś zdolności z tego okresu mi jeszcze zostały. A że teraz mam więcej czasu, to czasem mogę z nich sobie skorzystać.

Tydzień temu scrollując instagram trafiłem na wpis o tym, jak to jedna pani biegając po hałdach (jak widać na Śląsku mają ciekawe metody treningu) znalazla stronę książki napisanej po niemiecku. I potem zastanawiała się ona co to mogła być za książka. Strona wyglądała tak:


Od razu uruchomił mi się w głowie szperacz, leżący mi się przekonać co to może być za proza. Autorka postu zasugerowała, że niemiecka, co przecież nie  jest wykluczone, ale po wklejeniu kilku randomowych fragmentów tekstu w Google nic się nie pokazało. Postanowiłem zatem podejść do tematu inaczej.

Wiecie jak zaczęto odcyfrowywać egipskie hieroglify? Otóż kapitan P. F. Bouchard, będący na zagranicznej wycieczce w Egipcie, organizowanej przez Napoleon Bonaparte Tours, znalazł tam stellę z napisami po grecku oraz egipsku, w dwóch wersjach - pismem demotycznym używanym tuż przed naszą erą i właśnie hieroglifami, z których to pismo się wywodzi. Dwadzieścia kilka lat po odkryciu kamienia (i przewiezieniu go do Wielkiej Brytanii (mysle ze część  czytelników doskonale wie skąd się wzięła i jak dotarła na miejsce większość zbiorów europejskich muzeów z tego okresu) francuski badacz Champollion postanowił spróbować odczytać inskrypcję. Ta grecka poszła mu łatwo, a co do tej nowszej egipskiej, też nie było trudno, bowiem potomka języka staroegipskiego używa się po dziś dzień we wschodniochrześcijańskim kościele koptyjskim w Egipcie. Porównując teksty znalazł on tam imię faraona Ptolomeusza, a potem jeszcze dwoje innych imion, które później udało mu się odszukać w tekście hieroglifami wspomagając się tekstem koptyjskim. No i na tej podstawie z kolegami odcyfrował większość znaków.

Reprodukcja Kamienia z Rosetty z przykładami hieroglifów, pisma demotycznego i greckiego (za www.ciekawe.org)
Ja miałem łatwiej, bo jednak niemiecki zapisywany jest łacinką, ale poszedłem tym samym tropem. Postarałem się znaleźć imiona własne. Udało się to o tyle, że akurat na tej stronie były dwa, wspomniany jest niejaki Pug oraz występuje tam bohaterka o imieniu Rhoda. To lepiej niż jakby mieli być John i Kate, pomyślałem, i rzeczywiście - nie trzeba było wiele szukać aby znaleźć informację, że tacy bohaterowie występują w powieści "Wichry wojny" oraz w jej kontynuacji pt "Wojna i pamięć".

A dlaczego w porannej zajawce pokazałem niemieckiego pisarza Ludwiga Ganghofera? Cała ta sytuacja przypomniała mi jedną ze scenek w "Przygodach Dobrego Wojaka Szwejka", gdzie kapitan Sagner wtajemnicza oficerów w nowy szyfr oparty na drugim tomie powieści "Grzechy ojców" tegoż autora. Otóż, streszczając, na stronie 161 tegoż znajdował się klucz mający służyć odszyfrowaniu rozkazu "Auf der Kote 228 Maschinengewehrfeuer linksgerichten" czyli "Ze wzgórza 228 ogień karabinów maszynowych skierować w lewo". Szyfrant miał wysłać taką wiadomość używając słów z książki a w sztabie miało to być odszyfrowane. Wszystko byłoby super gdyby nie Szwejk, który, kierując się rozsądkiem podpowiadającym mu, że książkę czyta się przecież od pierwszego tomu, zamiast tomu 2 wyfasował oficerom tom 1 i całe szkolenie szlag trafił. Miałem małą nadzieję na to, że może tutaj też mamy prozę Ganghofera (sprawdziłem, jest z czego wybierać, autor należał do raczej płodnych), ale jednak niestety nie. I pewnie żadnego szyfru też nie ma. Ale co miałem zabawy przy szukaniu co to za rzecz, to moje.

Wydanie "Grzechów ojców" Ganghofera, które znalazłem na stronce booklooker.de. Całkiem ładna okładka.
Po całym zamieszaniu w wagonie sztabowym kpt. Sagner zaczął czytać dzieło Ganghofera i stwierdził, że pisze on nieźle. Niestety, ja nie mam okazji tego potwierdzić, chociaż jeśli narodowa kwarantanna potrwa dłużej to nie jest powiedziane, że się nie wezmę. Znam osobę, która po serialu Alternatywy 4 przeczytała książkę pisarza Sofronowa (tak, naprawdę istniał taki pisarz, Stanisław Anioł go nie wymyślił). Przypuszczam, że mógł to być dramat "Moskiewski charakter". Ale to temat na osobne śledztwo :)

Tak, wg Wikipedii, wyglądał pisarz (w zasadzie dramaturg) Sofronow.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Ale że Dudka na mundial nie wzięli czyli czy Jerzy Dudek był dobrym bramkarzem?

Ostatnio dużo było w sportowym internecie wspominek z finału Ligi Mistrzów w 2005 roku, kiedy Liverpool w drugiej połowie odrobił trzy gole...